Torbiszon dla cioci:) Powstał z króciuchnej kurteczki ...dziś :)
Calutką noc spędziłam na odganianiu koszmarów a nad ranem , kiedy miałam
już dość odgniotków na plecach po cichutku zabrałam się do pracy . Tym
sposobem powstała torba ,o którą kiedyś poprosiła mnie ciocia. Jak więc
widzicie same wiele prawdy kryje w sobie "że nie ma tego złego coby na
dobre nie wyszło ":))))
Torbiszonek był strasznie denerwujący a
to za sprawą obszydełkowanych kawałeczków skóry ...wrrrrrrrrrr co się
przy niej naprułam to moje .I nie było by wcale tak źle gdybym tylko te tajniki szydełkowe znała.. Jakoś podołałam i tasia wygląda tak:)
(ten malusi trójkącik wystający z boku to klapka mini kieszonki:))
a powstała z tej mini kurtałki:)
Pozdrawiam Was cieplutko z zasypanej śniegiem po kolanka mieściny:)
Miłego i cieplutkiego dzionka:)
Ciekawie to wygląda. Takie połączenie delikatnej koronki z mocną i ciężką skórą. Nie wiem jaki jest sekret łączenia tych dwóch różnych światów, ale może to i lepiej. Najważniejsze, że całość posiada harmonię... Brawo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, El clavel
mówisz w kilka godzin ?? pokłony :D
OdpowiedzUsuńWspaniały...uwielbiam twoje recyklingi!!!
OdpowiedzUsuńBuziaki;*
Bardzo ciekawa torba!!! Podziwiam, i nie zazdroszczę łączenia elementów.
OdpowiedzUsuńPowstała bardzo fajna, oryginalna torba. Brawo!!!
Pozdrawiam z Leśnego zakątka:)
Oj wiem co to prucie wrrr...znam to od kuchni współczując nie raz mamie mojej,gdy zmuszana była do jakiś poprawek po innej krawieckiej ręce-klęła przy tym jak szewc :)))Ha ha...Ale męki wynagrodzone efektem końcowym,bo torba fajowa :)
OdpowiedzUsuńBuźki!!!!!
Fantastyczna torba!!
OdpowiedzUsuń