Calusieńki dzionek padało okropnie . Nawet najmniejszy promyczek nie przebił się przez te wstrętne chmurzyska:(
Wczoraj skończyłam torbiszonka. Pierwotnie jego przeznaczeniem była wymianka ale że nie pobił ukochanych szarości został ze mną . Cieszę się z tego bardzo . Fajny, poręczny i mocno energetyczny tym razem ... i chyba mój najulubieńszy torbiszonek :) Powstał z lnu i zamszu(pasek , dno) :)
Oto moja chluba ;)
A dla niedoszłej obdarowanej znalazłam przypadkiem szarości :)))
Miłego wieczoru :)
Kochana jesteś:*
OdpowiedzUsuńfajniutka
OdpowiedzUsuńFajny torbiszon. Przepastny i taki przytulaśny, że chce się do niego wskoczyć
OdpowiedzUsuńWitam w kręgu moich obserwatorów;zaraz zagoszczę również u Ciebie :) Piękne rzeczy tworzysz:)Szyć nie potrafię niestety i dlatego tak zazdroszczę tej umiejętności.Paradoksem jest fakt,że moja mama jest krawcem :(Nie odziedziczyłam po niej śmigania igiełką :( Wiklinka też super!!!Żebym ja umiała takie kurki robić...z ledwością koszyk mi wychodzi :( Pozdrawiam serdecznie!Do miłego :)))
OdpowiedzUsuńWspaniały tobriszonek jak zresztą wszystkie Twoje torbiszonki, jest przeuroczy
OdpowiedzUsuń